Co jakiś czas dostaję pytania dotyczące tego, czy bycie na ścisłej redukcji jest drogie. Prowadzę od kilku miesięcy rejestr wydatków i mogę zupełnie szczerze powiedzieć, że będąc na redukcji (nawet tej pod okiem trenerki) nie wydaję na jedzenie więcej niż wydawałam wcześniej. Niektórzy pytają jak to możliwe. Odpowiedź jest prosta – wprawdzie kupuję znacznie więcej mięsa, jajek itd., ale z kupna wielu produktów zrezygnowałam. Ostatecznie więc pod koniec miesiąca nie jestem wcale bankrutem 😀
Podstawową oszczędzania jest odpowiednie przygotowanie się do zakupów. Na bieżąco spisuję produkty, który się kończą i które trzeba kupić. W przeddzień zakupów, jeszcze raz kontrolnie rzucam okiem do lodówki i szafek, upewniając się, że wszystkie niezbędne produkty znalazły się na liście zakupów i na pewno mi ich nie zabraknie. Dzięki przygotowaniu listy zakupów skupiam się na potrzebnych produktach i unikam włożenia do koszyka tych zupełnie zbędnych (tzw. zakupowych zachcianek).
Promocje! Studencki portfel uwielbia promocje! Dzięki nim udaje mi się zawsze coś zaoszczędzić. Najwięcej można zaoszczędzić na mięsie, na które często jest promocja w dużych marketach. Jeżeli cena mięsa jest naprawdę korzystna to biorę go więcej, porcjuję i mrożę. Oszczędzić można też na warzywach. W sezonie letnim kupuję owoce i warzywa sezonowe, które są wtedy najsmaczniejsze i najtańsze. Zimą sięgam zazwyczaj po te warzywa (bo z owoców to kupuję tylko kiwi i jabłka), które mają akurat korzystną cenę. Najczęściej na promocji są pomidory i papryka, rzadziej ogórki czy brokuły. Jeśli macie obok domu Lidla, warto wybrać się na spacer na godzinę/pół godziny przed zamknięciem sklepu, wtedy często niesprzedane (ale wciąż świeże!) warzywa i owoce można dostać nieco taniej (nie w każdym Lidlu, ale warto to sprawdzić w swoim sklepie).
Popularne są teraz też promocje na zasadzie np. 5+1. Na takich promocjach warto kupować produkty z długim terminem ważności, tj. produkty sypkie (kasze, makarony, płatki owsiane itd.), konserwy (ryby w puszce, fasola itd.), wodę czy bakalie.
A jak takie oszczędzanie wygląda w praktyce? Raz na jakiś czas przeglądam gazetki (dostępne w internecie) popularnych sklepów i sprawdzam czy jest coś, po co warto się wybrać. Zaglądam też na tanie kupowanie. Na zakupy jeżdżę z listą zakupów (chciałam napisać z kartką z zakupami, ale mimo początkowych oporów Listonic zagościł u mnie na dobre), której zawsze się trzymam. Jestem elastyczna jedynie jeśli chodzi o aktualne promocje na mięso i warzywa, o których dowiaduje się dopiero w sklepie. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że odkąd jestem na ścisłej redukcji, nasze zakupy są szybkie i konkretne, a w koszyku znajdują się tylko potrzebne mi na dany tydzień produkty.
Robiąc zakupy zgodnie z opisanymi przeze mnie zasadami, oszczędzam nie tylko pieniądze, ale też czas! Wiem co jest mi potrzebne i po kolei wkładam do koszyka produkty z listy. Nie spaceruję miedzy regałami, zastanawiając się co by jeszcze wrzucić do koszyka, dzięki czemu po zakupach zadowolona jestem i ja, i mój studencki portfel 🙂
9 Odpowiedzi do Tanie odchudzanie, czyli jak schudnąć i nie zbankrutować