Nigdy nie jadłam szparagów… Aż do niedawna. Tyle razy chciałam ich spróbować, ale jakoś nie miałam odwagi. Intrygowały mnie, ale jednocześnie jakoś nie przekonywały do siebie. Aż w końcu któregoś dnia robiąc zakupy włożyliśmy do koszyka 2 wiązki zielonych szparagów, które ugotowaliśmy na parze (podobno przyrządzone w ten sposób smakują lepiej) a potem zjedliśmy z sadzonymi jajkami, pieczonymi ziemniaczkami i bułką tartą z masełkiem. Ciekawy smak, jak dla mnie trochę podobny do smaku fasolki szparagowej.
Jest jeszcze jeden nowy smak, który ostatnio spotkałam – lody pomarańczowe z bazylią. Niedawno we Wrocławiu otworzyli mały lokal, na którego szyldzie pojawiły się takie napisy jak naturalne lody, bez konserwantów itd. Codziennie mijam to miejsce w drodze na uczelnię. Któregoś dnia czekałam nieopodal na autobus więc postanowiłam spróbować ich lodów. Wybrałam pomarańczę z bazylią i sorbet truskawkowy. Pomarańcza fajnie, ma bardzo orzeźwiający smak. Truskawka – za słodka (i to nie kwestia samych owoców…).
Udało się nam też wreszcie zacząć misję taras. Zabieraliśmy się za to od kilku tygodni, ale a to pogoda była brzydka, a to ja miałam egzaminy… Sesja nadal wprawdzie trwa, ale ostatnio trafił się nieco luźniejszy tydzień więc razem z ciocią zabrałyśmy się za pracę (Ł. się rozchorował, ale nadzorował nasze prace z łóżka 😀 ). Wyczyszczenie tarasu trochę nam zajęło, ale było warto – no nie ten sam taras! A jak posadziłyśmy pierwsze kwiatki to w ogóle super. A to dopiero początek, bo jeszcze trochę pracy na tarasie nas czeka.
W środę przed Bożym Ciałem pojechaliśmy na wesele. Na ślub nie dotarliśmy, bo miałam tego dnia egzamin a czekał nas jeszcze kawałek drogi. Samo wesele odbywało się w ośrodku położonym na pięknym, rozległym terenie. Pokoje dla gości w góralskim (ale nie przesadzonym) klimacie bardzo mi się podobały! Dużą atrakcją była też fotobudka, w której goście – korzystając z różnych rekwizytów – robili sobie zdjęcia. Było przy tym mnóstwo świetnej zabawy a Młodzi mają teraz fajną pamiątkę w postaci szalonych zdjęć.
Udało się nam też wpaść na sobotni obiad do moich Dziadków. Spędziliśmy z nimi bardzo miły dzień a do domu wróciliśmy obładowani darami natury.Nazbierałam trochę poziomek na niedzielne śniadanie a Ł. nazrywał cały koszyk czereśni. Przywieźliśmy też ze sobą do domu róże ogrodowe. Ależ one pachną!
2 Odpowiedzi do Migawki ostatnich dni: lody, szparagi, kwiaty i weselna zabawa